When I enter a room, I immediately feel whether the atmosphere is sincere, whether someone is pulling on a mask. It's not some supernatural ability, more like an instinct developed over years. My body reacts faster than my brain. My shoulders tense slightly, my hand searches for my pocket, my breathing becomes shallow. It's a sign: there's a lie here, someone playing a role that's not theirs.
I can forgive someone's chaos. Everyone gets lost sometimes. Mistakes? I make them every day to learn something. Anger? Anger is human, sometimes necessary like a storm on a hot day. But pretending… I can't stand it. When someone puts on someone else's coat, speaks in a different voice, laughs with a laugh that's not their own – my body raises alarms before I even recognize the words.
I value authenticity more than the elegance of words and the perfection of gestures. I prefer the truth, even if it hurts. At least then I know where I stand. Perfection, which carries a lie, is like glass under my feet—it glitters, but every step can hurt.
A world that loves appearances is not my world. I choose my people by the scent of truth; sometimes it's bitter, sometimes fresh as a spring rain. But it's always real. I long to be surrounded by those who aren't afraid to show who they are—with all their cracks, fissures, and inconsistencies. Because in authenticity there's a strength that no mask can fake.
So if you ask me which I prefer—beautiful illusion or harsh honesty—I'll answer without hesitation: I choose the truth, even if it tastes like salt in the wound. Because only then am I truly myself.
Kiedy wchodzę do pokoju, od razu czuję, czy atmosfera jest szczera, czy ktoś wciąga na twarz maskę. To nie jest żadna nadprzyrodzona zdolność, raczej coś w rodzaju instynktu, który kształtował się latami. Moje ciało reaguje szybciej niż mózg. Ramiona delikatnie się spinają, dłoń szuka kieszeni, oddech staje się płytszy. To znak: tu jest fałsz, tu ktoś gra nie swoją rolę.
Mogę wybaczyć komuś chaos. Każdy czasem się gubi. Błędy? Popełniam je codziennie, żeby się czegoś nauczyć. Złość? Złość jest ludzka, czasem potrzebna jak burza w upalny dzień. Ale udawanie… nie potrafię tego znieść. Kiedy ktoś zakłada na siebie cudzy płaszcz, mówi cudzym głosem, śmieje się nie swoim śmiechem – mój organizm podnosi alarm, zanim jeszcze rozpoznam słowa.
Autentyczność cenię wyżej niż elegancję słów i doskonałość gestów. Wolę prawdę, nawet jeśli miałaby zaboleć. Przynajmniej wtedy wiem, na czym stoję. Perfekcja, która nosi w sobie kłamstwo, jest dla mnie jak szkło pod stopami – niby błyszczy, ale każdy krok może poranić.
Świat, który kocha pozory, nie jest moim światem. Wybieram swoich ludzi po zapachu prawdy; czasem jest on gorzki, czasem świeży jak deszcz wiosną. Ale zawsze jest prawdziwy. Pragnę być otoczona tymi, którzy nie boją się pokazać, kim są – ze wszystkimi swoimi rysami, pęknięciami i nieskładnością. Bo w autentyczności jest siła, której nie da się podrobić żadną maską.
Więc jeśli pytasz mnie, co wolę – piękną iluzję czy szorstką szczerość – odpowiem bez wahania: wybieram prawdę, nawet jeśli ma smakować jak sól na ranie. Bo tylko wtedy jestem naprawdę sobą.
Agnieszka
Add comment
Comments