Her silence used to be full of tension.
Silence was a lack of strength to continue fighting for attention.
That he would wake up. That maybe he would notice.
The silence was permeated with chaos in her head.
On the one hand, she didn't want to "impose herself", on the other, she wanted to scream that she was suffering.
She waited. She checked her phone. She wondered what she had done wrong.
She searched for guilt in herself.
Her silence used to be uncertainty.
It was an understatement, suppression of emotions, extinguishing herself.
She played a game that she didn't understand, but she didn't know any other.
She believed that if she didn't say anything - he might come to his senses.
But that was in the past.
Today she is a completely different woman.
Today her silence is not a strategy.
It is not a "quiet sulking".
It is not manipulation or an attempt to force a reaction.
It is a decision.
Her silence does not scream inside.
It does not consume her from the inside.
It does not flow from fear, but from wisdom.
Today, when he is silent — she no longer panics.
She does not bite her lips, does not analyze dozens of possible scenarios.
She does not send messages to provoke a response.
She does not write just to hear an echo.
Because today she knows her value.
She knows that if someone wants to — they speak up.
If they feel — they speak.
If they can — they are present.
And she also knows that lack of contact is also a message.
Sometimes very clear.
Her silence is not emptiness.
It is a space where she can hear herself.
This is the moment when she can reach deeper than just a reaction.
Because today, before she responds to someone else's silence, she asks herself:
"Do I really want to be where I am not seen?"
“Do I really want to dance around someone who isn’t even on the dance floor?”
Her silence is the boundary.
It’s saying “no” without words.
It’s stopping the energy she used to send into the void.
Today she doesn’t chase.
She doesn’t explain her feelings.
She doesn’t seek attention.
She doesn’t ask for bits of someone’s presence.
Because she knows that what’s real doesn’t require chasing.
And what’s uncertain won’t build security.
And when he doesn’t speak, she doesn’t lose ground.
Because today she’s her ground.
She’s her presence.
Her answer.
Her certainty.
She’s silent—because she doesn’t have to prove anything anymore.
She’s silent—because her peace has become more important than other people’s guesses.
She’s silent—because she trusts that what’s to come will find its way.
And if he comes back—it won’t be because she’s been left in suspense, waiting. But because she let go—without giving up on herself.
Kiedyś jej milczenie było pełne napięcia.
Cisza była brakiem sił do dalszej walki o uwagę.
Było nadzieją, że może on w końcu coś powie. Że zatęskni.
Że się ocknie. Że może zauważy.
Cisza była przesiąknięta chaosem w jej głowie.
Z jednej strony nie chciała „się narzucać”, z drugiej chciała krzyczeć, że cierpi.
Czekała. Sprawdzała telefon. Zastanawiała się, co zrobiła źle.
Szukała winy w sobie.
Kiedyś jej milczenie było niepewnością.
Było niedopowiedzeniem, tłumieniem emocji, gaszeniem siebie.
Grała w grę, której nie rozumiała, ale nie znała innej.
Wierzyła, że jeśli się nie odezwie — on może się zreflektuje.
Ale to było kiedyś.
Dziś to zupełnie inna kobieta.
Dziś jej milczenie to nie strategia.
To nie „cichy foch”.
To nie manipulacja ani próba wymuszenia reakcji.
To decyzja.
Jej milczenie nie krzyczy w środku.
Nie trawi jej od środka.
Nie wypływa z lęku, a z mądrości.
Dziś, kiedy on milczy — ona już nie panikuje.
Nie zagryza ust, nie analizuje dziesiątek możliwych scenariuszy.
Nie wysyła wiadomości, by sprowokować odpowiedź.
Nie pisze tylko po to, by usłyszeć echo.
Bo dziś zna swoją wartość.
Wie, że jeśli ktoś chce — to się odzywa.
Jeśli czuje — to mówi.
Jeśli potrafi — to jest obecny.
I wie też, że brak kontaktu to też komunikat.
Czasem bardzo wyraźny.
Jej cisza to nie pustka.
To przestrzeń, w której może usłyszeć siebie.
To moment, w którym może sięgnąć głębiej, niż tylko do reakcji.
Bo dziś, zanim odpowie na cudze milczenie, pyta siebie:
„Czy ja naprawdę chcę być tam, gdzie nie jestem widziana?”
„Czy ja naprawdę chcę tańczyć wokół kogoś, kto nawet nie jest na parkiecie?”
Jej cisza to granica.
To mówienie „nie” bez słów.
To zatrzymanie energii, którą kiedyś wysyłała w próżnię.
Dziś ona nie goni.
Nie tłumaczy się ze swoich uczuć.
Nie zabiega o uwagę.
Nie prosi o kawałki czyjejś obecności.
Bo wie, że to, co prawdziwe — nie wymaga pogoni.
A to, co niepewne — nie zbuduje bezpieczeństwa.
I kiedy on się nie odzywa — ona nie traci gruntu.
Bo dziś to ona jest swoim gruntem.
To ona jest swoją obecnością.
Swoją odpowiedzią.
Swoją pewnością.
Milczy — bo nie musi już nic udowadniać.
Milczy — bo jej spokój stał się ważniejszy niż cudze domysły.
Milczy — bo ufa, że to, co ma przyjść, znajdzie drogę.
I jeśli on wróci — to nie dlatego, że została w napięciu, czekając.
Ale dlatego, że pozwoliła odejść — nie rezygnując z siebie.
Agnieszka

Add comment
Comments