A Year of Transformation
This year was a time of real challenges for me. I felt like I was sailing through a stormy sea, battling successive storms that tested my endurance and determination. Life offered no shortage of lessons, and each day could bring a new test—some subtle, sometimes brutal.
Several people from my past unexpectedly reappeared in my life. Their return was a reminder that some matters still needed closure, and lessons still needed to be worked through. There were situations in which I had to face my own weaknesses and fears to truly understand what it meant to let go of what I no longer had to carry.
Over time, I learned to trust life—to surrender to what it brings, rather than control every detail. I allowed myself to go with the flow, with the spirit of flow, which isn't always easy in our current reality. This was a valuable lesson in flexibility, humility, and openness to the surprises of fate. However, I'm still learning to set boundaries – that incredibly difficult art of saying "no" without guilt and building my self-worth not on the opinions of others, but on who I truly am. It's a process that requires daily mindfulness and the courage to be myself in a world that often expects something different.
I know I haven't fully realized my potential yet. I feel like there's still that symbolic "11 percent" waiting for me in my life, those extra minutes I could devote to fighting for my dreams. My play, though translated into English, is still waiting for its premiere. I lacked not only determination but also people who would support me and believe in me as strongly as I want to believe in myself.
I constantly feel uncomfortable speaking English. Writing and speaking are two different worlds for me – in one I feel comfortable, in the other I still feel like an unwelcome guest. It's a challenge I struggle with every day, trying to find my voice in a foreign language.
I haven't yet found the strength to change my job, which is increasingly draining me. Every day is a battle against my own body and fatigue, and the dream of a different daily life remains, for now, only a distant goal.
At the end of the year, I feel a little lighter, having freed myself from several burdens. However, I know there's still a long road ahead of me. I take with me new experiences, a glimmer of hope, and the knowledge that true change starts from within—with small steps that bring me closer to myself every day.
Rok Przemian
Ten rok był dla mnie czasem prawdziwych wyzwań. Czułam się, jakbym płynęła przez wzburzone morze, zmagając się z kolejnymi sztormami, które testowały moją wytrzymałość i determinację. Życie nie szczędziło mi lekcji, a każdy dzień mógł przynieść nowy sprawdzian – czasem subtelny, czasem brutalny.
Niespodziewanie pojawiło się w moim życiu kilka osób z przeszłości. Ich powrót był jak przypomnienie, że pewne sprawy wymagają jeszcze domknięcia, a lekcje – przepracowania. Były sytuacje, w których musiałam stanąć twarzą w twarz z własnymi słabościami i lękami, by naprawdę zrozumieć, co znaczy odpuścić to, czego już dźwigać nie muszę.
Z czasem nauczyłam się zaufania do życia – poddawania się temu, co przynosi, zamiast kontrolować każdy szczegół. Pozwoliłam sobie płynąć z prądem, z duchem flow, co w obecnej rzeczywistości nie zawsze przychodzi łatwo. To była dla mnie cenna lekcja elastyczności, pokory i otwartości na niespodzianki losu.
Wciąż jednak uczę się stawiania granic – tej niezwykle trudnej sztuki mówienia „nie” bez poczucia winy i budowania własnej wartości nie na opinii innych, ale na tym, kim naprawdę jestem. To proces, który wymaga codziennej uważności i odwagi, by być sobą w świecie, który często oczekuje czegoś innego.
Wiem, że nie wykorzystałam jeszcze do końca swojego potencjału. Mam wrażenie, że w moim życiu wciąż czeka na mnie te symboliczne „11 procent”, te dodatkowe minuty, które mogłabym poświęcić na walkę o własne marzenia. Moja sztuka, choć przetłumaczona na angielski, nadal czeka na swoją premierę. Zabrakło mi nie tylko determinacji, ale i ludzi, którzy wsparliby mnie i uwierzyli tak mocno, jak ja sama chciałabym uwierzyć.
Jest we mnie ciągły dyskomfort, gdy mam mówić po angielsku. Pisanie i mówienie to dla mnie dwie różne bajki – w jednej czuję się swobodnie, w drugiej wciąż jak nieproszony gość. To wyzwanie, z którym walczę każdego dnia, próbując znaleźć swój głos w obcym języku.
Nie znalazłam jeszcze w sobie siły, by zmienić pracę, która coraz bardziej mnie wyniszcza. Każdy dzień to walka z własnym ciałem i zmęczeniem, a marzenie o innej codzienności pozostaje na razie jedynie dalekim celem.
Z końcem roku czuję się trochę lżejsza, bo uwolniłam się z kilku ciężarów. Wiem jednak, że długa droga jeszcze przede mną. Zabieram ze sobą nowe doświadczenia, odrobinę nadziei i świadomość, że prawdziwa zmiana zaczyna się od środka – od małych kroków, które każdego dnia prowadzą mnie bliżej siebie.
Agnieszka

Add comment
Comments